Pomadki posiadają dwie końcówki - jedną w formie flamastra, która pozwala na precyzyjną aplikację koloru oraz obrysowanie ust (taka forma ma za zadanie wyeliminować konieczność stosowania konturówki); druga końcówka to balsam nabłyszczający. Postaram się Wam w przejrzysty sposób przedstawić co polubiłam w tym produkcie, a co nie przypadło mi do gustu.
Zalety:
- trwałość - pigment wnika w usta i długo się utrzymuje. Nawet po 'zjedzeniu' warstwy balsamu usta pozostają lekko zabarwione na dany kolor. Najmniej trwały okazał się kolor najjaśniejszy (Nude Sweetness)
- pomadki są niewyczuwalne na ustach (zwłaszcza kiedy nie użyjemy balsamu)
- usta po ich użyciu się nie kleją ( nie ma problemu z klejeniem się włosów do ust na wietrze;) )
- bez użycia balsamu pomadka nie pozostawia śladów
- możliwość precyzyjnej aplikacji
- balsam bardzo fajnie nabłyszcza i odżywia usta, wyrównuje kolor pomadki
- nie wysusza ust
Wady:
- o ile obrysowanie ust jest bardzo wygodne, o tyle wypełnienie ust kolorem nie jest już taką łatwą sprawą. Ponadto jeśli użyjemy do tego celu nie "końca końcówki" a boku, co pozwala na szybszą aplikację, wydziela się zapach typowy dla markerów, przez co aplikacja jest nieprzyjemna.
- podkreśla wszelkie niedoskonałości na ustach (suche skórki, itp.), zbiera się na nich więcej koloru, co wygląda nieestetycznie. Na szczęście po użyciu balsamu, kolor się wyrównuje.
- forma balsamu jest nietrafiona - bardzo łatwo go uszkodzić, lepiej gdyby był wysuwany.
Zastanawiam się jak długo posłuży nam taka szminka, tzn. ile jest w niej tego płynu i czy w trakcie używania końcówka nie zaschnie co uniemożliwi dalsze stosowanie.
Uwaga: nie odwracajcie kolejności aplikacji, tj. nie używajcie flamastra na balsam, bo wówczas końcówka się natłuszcza i nie wydziela już koloru.
Usta przed aplikacją:
![]() |
usta lekko rozjaśnione podkładem |
300 Nude Sweetness | bez balsamu:
300 Nude Sweetness | z balsamem:
103 Rosewood Blush | bez balsamu:
103 Rosewood Blush | z balsamem:
200 Grenadine | bez balsamu:
200 Grenadine | z balsamem:
Jak widzicie bez użycia balsamu usta nie prezentują się zbyt dobrze, kolor jest nierównomierny. Co więcej, w rzeczywistości kolory są nieco ciemniejsze niż na zdjęciach. Zwłaszcza Nude Sweetness wyszedł na zdjęciach bardzo delikatnie, w rzeczywistości jest bardziej czerwony. Bardzo spodobał mi się kolor Rosewood Blush, ale chyba jest zbyt intensywny. To zdjęcie idealnie oddaje jego kolor:
Podsumowując, jest to fajny produkt dla osób które lubią wyrazisty kolor na ustach, ponieważ markery są naprawdę intensywne. Poza tym, mam mieszane uczucia. Mnie chyba nie odpowiada taki sposób aplikacji i chyba wolę tradycyjne pomadki:) Aczkolwiek trwałość na duży plus i myślę, że gdyby kolory były bardziej naturalne byłby to super produkt do makijażu ślubnego.
PS. Serdecznie dziękuję firmie Astor za zaproszenie do testów:)
Jeśli ktoś używa tego różu codziennie, możliwe że się kończy. Ja jednak chyba nie wytrwam, nawet gdybym się bardzo starała i malowała nim 3 x dziennie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też niebawem pojawi się notka o Lip Tintach.
Kolory są bardzo intensywne i ja się niestety w takich zbyt dobrze nie czuję :(
Pozdrawiam!
Masz śliczny kształt ust i kolor :-) recenzja bardzo fajna, mam podobne odczucia co do tintów, choć u mnie jednorazowa aplikacja Rosewooda wygląda super, nie jest ciemna a właśnie różowiutka i twarzowa. Zgadzam się, że gdy użyje się go za wiele będzie wyglądał baardzo ciemno, tak jak u Ciebie na zdjęciu :-) I co do odwrócenia aplikacji też się zgadzam, końcówka się natłuszcza i nie chce malować :/
OdpowiedzUsuńlajfstyle, ja też nie, preferuję nude lips;)
OdpowiedzUsuńIdalia, dziękuję :) muszę spróbować w takim razie nałożyć go nieco mniej, tylko nie wiem jak, bo żeby go równomiernie nałożyć to trzeba się jednak namachać i jedna warstwa nie wystarczy.
bardzo mi się tu u Ciebie podoba, dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńIm wiecej czytam o tych tintach, tym mniej mnie kreca :D I dobrze, bo i tak nie mam gdzie ich kupic ;)
OdpowiedzUsuńwe flamastrze? To coś dla mnie ;)Gdyby ten nude sweetness wyglądał tak jak na zdjęciu to może bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńW ogóle patrzę na to ostatnie zdjęcie i tak myślę, że całkiem ciekawie wyglądasz w ciemnych ustach, pomyśl nad taką drapieżną sesją ;)
nie lubie kolorowych pomadek bo czesto osadzaja sie na moich zebach . moze te astora to cos dla mnie? . slyszalam ze kosztuje ok 35 i sama nie wiem czy warto tyle za nie dac . no i jak juz zdecydowanie wybralabym jakis jasny kolor .
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie Twoj blog . dodaje do obserwowanych i zapraszam do mnie http://smieti.blogspot.com/
Nie używałam jeszcze nigdy flamastrów więc może się skuszę;) Wiesz może jaka jest cena tych z Astora?
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja;)
a.: :)
OdpowiedzUsuńUbrban: też miałam takie odczucia:D
Asiu, spróbuj:) ale niestety jest ciemniejszy niż na zdjęciach.
Smieti: z tymi na pewno nie miałabyś takiego problemu:)
Izabela H.: dziękuje:) niestety nie wiem ile kosztują, Smieti pisze, że ok. 35zł.
Fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuńA odczucia co do tego produktu mamy bardzo podobne ;)