piątek, 29 lipca 2011

FLORMAR Long Wearing Lipstick.


Witajcie,
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić opinią o pomadce, która podbiła moje serce:) Nigdy nie lubiłam podkreślać ust, ale ostatnio to się zmienia, właśnie dzięki tej pomadce. Mowa o szmince o przedłużonej trwałości firmy Flormar, w pięknym pomarańczowo-koralowym odcieniu (powyższe zdjęcie zupełnie nie oddaje koloru, patrzcie na zdjęcia poniżej). 

Miałam ogromną ochotę na jakąś pomarańczową pomadkę. Na stoisku Flormaru był duży wybór (mają nawet pomarańczowe błyszczyki), natomiast ja zdecydowałam się na pomarańcz złamany koralem, coby odcień był bardziej 'do noszenia'. Jest to kolor oznaczony jako L14

Klasyczne, czarne, eleganckie opakowanie kryje 14g produktu. 
Ta pomadka zainteresowała mnie tym bardziej, iż określana jest jako długotrwała. Muszę przyznać, że rzeczywiście jest trwała. U mnie na ustach wytrzymuje ok. 5h, pigment jakby wnika w usta i pomimo, iż 'zjemy' wierzchnią warstwę pomadki, usta pozostają nadal w kolorze:) 

Jeśli chodzi o krycie, to jest to pomadka zdecydowanie kryjąca, dlatego bez konturówki się nie obejdzie;) Jest bardzo mocno napigmentowana, wystarczy nawet tylko lekko dociskać ją miejscami do ust a następnie odcisnąć wargę o wargę i usta są dobrze pokryte kolorem. Jest to odcień dość neonowy (może nie widać tego na zdjęciach), dlatego ja preferuję nakładać go właśnie w ten sposób, efekt jest wówczas delikatniejszy. Poza tym mam dość ciemną cerę (zwłaszcza teraz) i jasny neonowy pomarańcz na moich ustach bardzo 'odstaje' ;) Dlatego też przed nałożeniem jej masuje usta szczoteczką, aby bardziej się zaczerwieniły (co przy okazji ładnie peelinguje i wygładza mi usta), kolor wychodzi wówczas nieco ciemniejszy. 

Pomadka jest idealnie matowa, zapach ma dość specyficzny (nie wiem czemu, ale kojarzy mi się ze starymi szminkami mojej mamy:D), teraz nie jest już tak wyczuwalny jak na początku. Nie wysusza ust, przyjemnie się ją nosi.

Tak prezentuje się na moich ustach:

zdjęcie z lampą błyskową

zdjęcie w świetle dziennym
Jak Wam się podoba? Myślę, że po powrocie z urlopu zrobię napad na stoisko Flormaru i skuszę się jeszcze na kilka odcieni:))

Dla zainteresowanych osobników ze śląska, donoszę, iż stoisko fimy Flormar znajduje się w Silesia City Center na Alei Bytomskiej. Serdecznie polecam, bardzo miła obsługa:) Znajdziecie tam również wybrane modele wysoce-pożądanych pędzli Hakuro;)

Pozdrawiam i żegnam się na jakiś czas - jutro wyruszam nad morze:))) 

Ciao!

środa, 27 lipca 2011

Kolorowe paznokcie.

Hit tego sezonu- kolorowe paznokcie:) Ja zdecydowałam się na wersję delikatną, wybrałam dwa odcienie różu. Paznokcie pomalowane w kontrastowych kolorach niezbyt mi się podobają. 


Przy okazji chciałam się z Wami podzielić moimi odczuciami na temat lakierów marki Diadem, których to właśnie użyłam. Posiadam kolory nr 85 (cukierkowy róż) i 210 (jasny łososiowy róż). Jestem bardzo zadowolona z jakości tych lakierów. Są trwałe, kolor nie odpryskuje, łatwo się rozprowadza. Bardzo dobrze kryją, wystarczy jedna warstwa (na zdjęciu). Jaśniejszy odcień wymaga dwóch warstw, przy jednej widać lekkie prześwity. Bardzo szybko schnie (nawet bardzo bardzo szybko!:D). Ponadto, producent obiecuje, że lakier długo pozostanie świeży. 

Jeśli uda się Wam gdzieś trafić na lakiery tej firmy, nie zastanawiajcie się :) Nie wiem gdzie można je dostać (poza Internetem oczywiście), ja swoje kupiłam w miejscowym sklepiku. Może Wy coś podpowiecie?:) Kosztują ok. 11zł (choć w sklepie internetowym widziałam za 8zł, ale dodatkowo trzeba doliczyć koszty przesyłki).



A co Wo sądzicie o tym trendzie? Ja jestem za. Takie paznokcie wyglądają kolorowo i radośnie (?:D), idealnie komponują się z letnim szaleństwem ;)

piątek, 15 lipca 2011

Kkcenterhk False Lashes.

Posiadam dwa modele sztucznych rzęs, które otrzymałam do przetestowania od firmy Kkcenterhk z Honk Kongu. Są to rzęsy marki ES, produkowane są w Korei. Większość modeli paczkowana jest po 10 sztuk i zamknięta w czarnym kartonowym opakowaniu. 




www.kkcenterhk.com



Model A111. Rzęsy w opakowaniu wydają się delikatne i naturalne, w rzeczywistości są dość długie, ale dają ładny, nieprzesadzony efekt. Bardzo mi się podobają:) Rzęsy są miękkie elastyczne, dobrze dopasowują się do kształtu powieki. Niestety po kilku godzinach wewnętrzny kącik lubi się odklejać....

Wada:
- przezroczysty pasek na którym umieszczone są rzęski, wcale nie jest dobrym rozwiązaniem, oznacza się na biało.

Drugi zestaw to model A399. Te w porównaniu do A111 są krótsze, ułożone są na kształt kociego oka- od najkrótszych w wewnętrznym do najdłuższych w zewnętrznym kąciku. Ponadto, włoski ułożone są "na krzyż".

www.kkcenterhk.com



Rzęsy A399 są bardzo naturalne, właściwie jeśli ktoś ma długie rzęsy, to się nie odznaczają:) myślę, że idealnie sprawdzą się przy krótkich rzęsach, efekt będzie subtelny. Osoby z długimi rzęsami mogą sobie je odpuścić ;) Oczywiście efekt jest bardziej teatralny jeśli dodatkowo wytuszujemy te rzęsy (ja nakładałam je na uprzednio wytuszowane rzęsy- wydaje mi się, że aplikacja jest wtedy łatwiejsza i rzęsy lepiej stapiają się z naturalnymi). Podobnie jak A111, są bardzo miekkie, łatwo dopasowują się do kształtu oka. Ten model nosiło mi się wygodniej, lepiej przylegał do mojej powieki, nic mi się nie odkleiło w wewnętrznym kąciku (jak to zwykle bywa.... ) przez cały dzień. 

Jeśli chodzi o wady, to mogę wymienić dwie: 
- możemy odczuwać nieprzyjemne kłucie w wewnętrznym kąciku przy przymykaniu powiek (a może ja po prostu przykleiłam je zbyt blisko spojówek?)
- pasek na którym umieszczone są rzęsy jest dość widoczny, nawet po zamalowaniu eyelinerem.
Jestem bardzo zadowolona z tych rzęs. Są naprawdę dobrej jakości i bardzo tanie (a do tego otrzymujemy aż 10 sztuk!). A111 polecam na imprezy, bądź sesje zdjęciowe, natomiast A399 śmiało można nosić na co dzień :)

Osobną historią jest opakowanie... Rzęsy mieszkają w czarnym tekturowym kartoniku. Dziwnie ktoś sobie to wymyślił, aby zaczepiać rzęsy o dziurki w tekturce. O ile przed użyciem jest to jak najbardziej możliwe, o tyle przed użyciem każdej pary musimy odciąć przedłużony pasek, który pozwala na zaczepienie rzęs i nie ma się to wszystko na czym trzymać. Zważywszy na fakt, iż rzęsy chyba są pomyślane jako jednorazowego użytku, można jakoś takie rozwiązanie zrozumieć. Ja nie widzę przeszkód w używaniu ich wielokrotnie. Po użyciu nic się nie niszczy, wystarczy tylko dobrze oczyścić rzęsy z kleju.

Reasumując, najlepsze sztuczne rzęsy z jakimi miałam do czynienia (muszę w tym miejscu dodać, iż nie jestem fanką sztucznych rzęs, miałam okazję używać tylko tych z essence i h&m). Do tego wybór jest naprawdę ogromny, z pewnością każdy wybierze coś dla siebie. 

wtorek, 5 lipca 2011

Aneta po raz drugi.

Moją siostrę znacie już z poprzedniej metamorfozy. Dziś chciałam zaprezentować Wam kolejną jej odsłonę. Zdjęcia robiłyśmy już jakiś czas temu, nawinęły mi się podczas czyszczenia dysku:)

Dla przypomnienia no make-up:


...oraz wersja 'sexy chick' :P





I jak tu nie kochać makijażu?!;)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 4 lipca 2011

MAKE UP: KOBO Green Pistachio


Znalazłam dziś na dnie kuferka cień KOBO w pięknym, letnim kolorze. Nie używałam go, ponieważ jego struktura sprawia, że ciężko się nim posługuje (pisałam już o tym przy okazji recenzji KOBO- perłowe cienie tej firmy są kremowe, jakby oleiste, przez co ciężko aplikuje się je pędzlem, dodatkowo przez tą tłustość są nietrwałe solo). Dziś znalazłam na niego sposób:) Nakładałam go palcem, przez co zachowałam dobrą pigmentację, ponadto cienie te należy wcierać, a nie wklepywać. Załamanie roztarłam odpowiednim pędzelkiem (Inglot 6SS). Aby cień dłużej się trzymał nałożyłam go na beżowy cień w kremie L'oreal HIP - do teraz trzyma się bez zarzutu, a kolor nie wyblakł :) Dlaczego wybrałam cień w kremie? Nie stosujcie go na bazę pod cienie którą należy przypudrować, ponieważ ten oleisty cień będzie Wam się 'gryzł' z suchą bazą.

Kolor jest cudowny, warto po niego sięgnąć. Jest to odcień 213 Green Pistachio. W rzeczywistości jest nieco bardziej zielony niż na zdjęciach.


Przy linii rzęs nałożyłam dodatkowo nieco ciemniejszy turkusowy cień z paletki Sleek Monaco. Dolną powiekę podkreśliłam jasnopomarańczowym cieniem z tej samej paletki. Pod łuk brwiowy nałożyłam kremowy matowy cień. 


A Wy co sądzicie o tych cieniach KOBO? O ile ich maty uwielbiam, te perłowe jakoś mi nie podchodzą ze względu na swoją formułę (chyba, że do nakładania palcem, na całą powiękę - w tym celu sprawię sobie chyba jeszcze jakiś złoto-brązowy, bo dają naprawdę fajny efekt na powiece). Może macie jakieś swoje sprawdzone odcienie, które możecie polecić?:)

Pozdrawiam!

piątek, 1 lipca 2011

Pędzel do podkładu Maestro 140.



Informacje ze strony producenta:
- prosto ścięty
- wykonany z miękkiego i sprężystego włosia RACOON
- posiada drewniany i lakierowany trzonek
- skuwka niklowana - okrągła


Pędzle serii 140 dostępne są w dwóch rozmiarach:
R18: średnica 18mm, dł. włosia 24mm
R20: średnica 20mm, dł. włosia 27mm

Ja posiadam rozmiar 18. Pędzle można używać do podkładu, pudru bądź różu. Ja stosuję głównie do płynnych podkładów i w tej roli sprawdza się świetnie. Odkąd mam ten pędzel nie wyobrażam sobie aplikacji podkładu palcami. Tym pędzlem możemy bardzo szybko i bardzo dokładnie rozprowadzić podkład na twarzy. Co więcej, 'stemplując' twarz pędzlem podkład lepiej pokrywa wszelkie niedoskonałości, ponieważ dociskamy go miejscowo a nie rozcieramy.



Włosie:
Jak już wspominałam pędzel jest prosto ścięty i wykonany z włosia racoon. Jest bardzo sprężysty, elastyczny, dopasowuje się do kształtu twarzy, dobrze sprawdza się również przy trudnych miejscach np. przy nosie. Pędzel jest dość zbity, nie 'pożera' podkładu (chyba ze nałożymy za dużo na pędzel - najlepiej jest wycisnąć trochę podkładu na zewnętrzną stronę dłoni i 'zamoczyć' w tym pędzel). Jedynym minusem tego włosia jest to, iż bardzo się puszy przy praniu (efekt możecie zobaczyć na zdjęciu). Kiedy zmoczymy pędzel włosie się jakby rozchodzi, zwiększa swoją objętość, dlatego aby zachować jego pierwotny kształt kiedy odstawiam go do wyschnięcia nakładam na niego gumkę, aby włosie się z powrotem zeszło. Posiadam ten pędzel już ponad pół roku, używam o intensywnie codziennie i jeszcze ani jeden włos mu z główki nie spadł :)




Rączka:
Drewniana, długa, wygodnie trzyma się ją w ręce. Minus: napis Maestro wraz z numerem pędzla bardzo szybko się ściera.

Kiedyś uważałam, że pędzel do podkładu to rzecz zbędna, odkąd go posiadam nie wyobrażam sobie nakładania podkładu palcami :) Mam również płaski, języczkowy pędzel do podkładu z EDM, ale jakoś nie przypadł mi do gustu, zdecydowanie bardziej wolę flat topa:) A Wy czym nakładacie podkład?

Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...